Od wiosny do lata mieliśmy szerokie spektrum warunków pogodowych. Ciepły i słoneczny luty, burza śnieżna w kwietniu… Były i susza, i wezbrania rzek. Brakowało tylko tego, żeby w czerwcu zaczęły rudzieć i opadać liście. Mielibyśmy używanie, gdyby sandaczowa jesień przyszła pół roku wcześniej. Żarty żartami, ale nasz klimat wariuje.
Na dodatek sieć rzeczna w Polsce jest kompletnie zdewastowana i zupełnie nie mieści już mas wody, które na skutek zmian klimatycznych coraz częściej gwałtownie spadają z nieba. A nie mieści, bo jak mają to zrobić rzeczki zbagrowane, wyrównane pod linijkę, zabetonowane? To są kanały, którymi – w myśl założeń chyba jeszcze XIX-wiecznej szkoły regulacji rzek – woda ma szybko spłynąć. Ten szkodliwy przeżytek ma się w Polsce dobrze, czemu sprzyja ogólnopolski trend do maksymalnego wykorzystywania dotacji i rozliczania tych samorządów lokalnych, które tego nie zrobiły, nawet gdy oznacza to szukanie na siłę choćby najbardziej niedorzecznych pretekstów do wpuszczenia koparek. No, ale dość już polityki. To jest istna walka z wiatrakami i szkoda na to siły. Bo co z tego, że my wiemy, że Wy wiecie, skoro osoby odpowiedzialne za zdewastowanie tysięcy kilometrów rzek i rzeczek mają się dobrze i kontynuują swój szkodliwy proceder?
No właśnie, walka z wiatrakami. Tak jednogłośnie zdecydowaliśmy się zatytułować nasz najnowszy projekt filmowy i to zanim jeszcze na dobre zaczęły się zdjęcia. Gdy tylko przyjechaliśmy do Holandii, nomen omen krainy wiatraków, już wiedzieliśmy, że karty będzie rozdawał silny i porywisty wiatr. A więc czekała nas walka z wiatrem. Rozstrzygnięcie, kto z nas był tam Don Kichotem, a kto Sancho Pansą, zostawiam już Wam. W każdym razie nasze kopie... tfu, wędki, spotkały się z upragnionymi rybami, tak więc z wiatrem może nie wygraliśmy, ale za to wywalczyliśmy cenny remis.
O czym jeszcze możecie przeczytać w lipcowym numerze WMH? Zacznę może od naszej redakcyjnej gromadki. Michał Krzyżanowski zabrał głos w sprawie tego, co sumiarz powinien sobą reprezentować i czego powinien być świadom. Jego artykuł może jednych oburzyć, innym wydać się kontrowersyjny, ale na pewno jest wart solidnego przemyślenia. Ja z kolei opisuję rodzinny wyjazd urlopowy na Sardynię, gdzie udałem się tropem bassów zamieszkujących tamtejsze zbiorniki zaporowe. Aż chce się zdradzić, że także tam dopadła mnie klęska wiatru… Marcin Wosiek zaś, wierny swojej białorybowej pasji, omawia popularny i skuteczny zestaw feederowy ze skrętką, a także ma dla Was kilka słów o zanętach na letnie zasiadki.
Z pozostałych artykułów warto zwrócić uwagę na zakończenie minicyklu prac historycznych Piotra Witolda Lecha, w którym omawia on dzieje organizacji wędkarstwa w Polsce po II wojnie światowej, opisując zdarzenia, które doprowadziły do znisz-czenia samorządności wędkarskiej i powstania PZW, a potem ostatecznie do ukształtowania się współczesnych towarzystw wędkarskich.
Oprócz tego jak co miesiąc przygotowaliśmy dla Was garść artykułów z różnych dziedzin wędkowania, no ale tu już zachęcam do samodzielnego odkrywania zawartości niniejszego numeru WMH. Do zobaczenia nad wodą!
Paweł Mirecki
Walka z wiatrakami
Holenderskie okonie cieszą się zasłużoną renomą w całej Europie, a tamtejsze łowiska są coraz częstszym celem wyjazdów polskich wędkarzy. Nie powinno zatem dziwić, że skusiły w końcu także Pawła Mireckiego i Wojtka „Sandaczowego Dziadka” Szymańskiego. Uzbrojeni po zęby wybrali się na osławione holenderskie rzeki, kanały, zalane poldery i innej maści wody, w których przeglądają się wiatraki i tulipany (te ostatnie nieco później, bo wczesną wiosną jeszcze nie kwitną). Niestety, wrażenie psuła sztormowa wręcz pogoda. Wiatr uniemożliwiał wypłynięcie na szerokie wody, zmuszał do chowania się w portach, kanałach, zatokach. Miłośnicy klimatów street fishingowych powinni być z tego filmu zadowoleni... Nasi bohaterowie nie załamali jednak rąk, tylko przystąpili do robienia tego, co wychodzi im najlepiej: do łowienia tam, gdzie jest trudno i niewygodnie, a ryby są nieskore do współpracy. Chwilami wyglądało to na tytułową walkę z wiatrakami…
Choć Paweł i Wojtek w Holandii wędkowali pierwszy raz, to jednak wydatnie pomogły im w tym doświadczenia z innych połowów w podobnych warunkach pogodowych. Jesteście ciekawi, jak sobie poradzili, jakie ryby meldowały się na ich wędkach? Jeśli tak, to koniecznie obejrzyjcie ten film.
Wakacyjna Sardynia (Paweł Mirecki)
Zbliżają się wakacje, czas wędkarskich dylematów. Z jednej strony wymagania naszych rodzin, a z drugiej – chęć wędkowania. Sardynia wydaje się dobrym miejscem, aby pogodzić te dwie rzeczy. Polacy coraz częściej wyjeżdżają na południe Europy i trudno się temu dziwić. Chyba każdy, kto liczył na dobrą pogodę nad Bałtykiem albo w polskich górach, przeliczył się choć raz. Tymczasem klimat śródziemnomorski sprawia, że ryzyko deszczowej pogody jest tam o wiele mniejsze (co nie znaczy, że w środku lata nie potrafi lać przez 2–3 dni). Nic więc dziwnego, że wielu rodaków rokrocznie odwiedza popularne nadmorskie miejscowości od Jaffy po Barcelonę. Sardynia jest opcją o tyle ciekawą, że można tam naprawdę połowić, a i rodziny nie bedą się nudzić. Jak ją najkrócej scharakteryzować? Piękne morze, dzika przyroda, odludzia i przemili mieszkańcy, którzy dzięki swojej zdrowej, prostej diecie (obłędnie dobra kuchnia) żyją chyba najdłużej w Europie. Wystarczy wyjechać 20 km poza któryś z nielicznych tutaj kurortów, aby znaleźć się w totalnej, pozytywnie rozumianej, dziczy. No i są ryby! Nie tylko w morzu, także w licznych tu górskich zbiornikach zaporowych.
Na wielkie sumy (Michał Krzyżanowski)
Warto na początek zaznaczyć, że łowienie dużych, okołodwumetrowych sumów nie zawsze jest zadaniem bezpiecznym. Nie dlatego że są to ryby groźne dla ludzi, ale ze względu na środowisko, w jakim się wędkuje. Zwłaszcza duża rzeka nizinna o dużym uciągu wymaga od wędkarza dużo uwagi, szczególnie gdy się, tak jak ja, łowi samemu, albo nocą i na odludziu. Samotna walka z olbrzymią rybą z pokładu łodzi nie należy do zadań lekkich i w pełni bezpiecznych. I jeszcze jedno: łowimy sumy i tylko sumy. Skupiamy się tylko na tym, choćby w pobliżu żerowały sandacze czy szczupaki. Żeby skutecznie łowić duże wąsacze, lepiej o innych rybach zapomnieć. No, chyba że trzeba nałowić żywców, ale to jest już część składowa sumowej wyprawy.
Należy napisać krótko i węzłowato: chwalenie się holem suma trwającym godzinę to chwalenie się swoim nieprzygotowaniem. Pomijam przypadki, że ktoś rzeczywiście łowi np. sandacze i siądzie mu sum. To się zdarza i wtedy wyholowanie wąsacza to dowód kunsztu wędkarza i jakości jego sprzętu. Ale gdy człowiek który mieni się sumiarzem chwali się długim i emocjonującym holem, już wiem że nie ma on pojęcia o tym, jaki sprzęt powinien stosować i że nie szanuje ryb, które łowi.
Zestaw ze skrętką (Marcin Wosiek)
Zestaw ze skrętką spopularyzowali zawodnicy dyscypliny feederowej. Jest on na tyle interesujący, że warto poświęcić chwilę na opanowanie jego wykonywania. Trzeba podkreślić, że jeśli łowimy w warunkach „ulgowych” (np. woda stojąca, nieduży dystans, żyłki nieco grubsze), wówczas zabawa w wiązanie różnych zestawów to sztuka dla sztuki. Można zakładać koszyk przelotowo, blokować go stoperem na krętliku i jazda! Schody zaczynają się dopiero wtedy, gdy potrzebne są rzuty dalekie (a feederem można łowić na dystansie 80–100 m), w nurt lub do wody o dużej głębokości. Wtedy ten i inne zestawy okazują się bezkonkurencyjne. Zalety zestawu o obniżonej skłonności do splątania (w pełni odpornego chyba nie ma, za najbardziej odporny na splątania uchodzi zestaw helikopterowy, zwłaszcza w połączeniu z fluorokarbonem) ujawniają się najczęściej właśnie przy silnych i dalekich rzutach, gdy także wiatr potrafi swoje namieszać, a używane przypony są cienkie i wiotkie. Obecnie są stosowane różne wersje skrętki. W niniejszym artykule zobaczycie podstawowy wariant tego zestawu, którym autor się posługuj łowiąc feederem ryby małe i średnie.
Kształtowanie się towarzystw wędkarskich na ziemiach polskich - Część 4 (Piotr W. Lech)
W 1947 r. udało się restytuować Związek Sportowych Towarzystw Wędkarskich i podjąć normalną działalność. Po trzech latach zaczęły się jednak problemy. Do zarządu weszli ludzie związani ideologicznie z ówczesną polityką, a jednocześnie z dużymi ambicjami: Ignacy Lipiński – czerwony drukarz, powojenny prezes poznańskiego Okręgu „Warta” i Mścisław Pawłowicz – inspektor rybacki w Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”. Ich zadaniem było dostosowanie wędkarstwa do potrzeb nowego ustroju, ale niestety poza ideowymi założeniami nie mieli oni pomysłów na właściwe wprowadzenie w życie swoich zamierzeń. Na posiedzeniu zarządu ZSTW 16 stycznia 1949 r. Pawłowicz oświadczył, że zabiera głos jako upoważniony przez ministerstwo. Zaproponował utworzenie nowej, ogólnopolskiej organizacji stanowiącej reprezentację wędkarzy. Głównym celem tej organizacji miało być jak największe umasowienie wędkarstwa. Aby to osiągnąć, twórcy owej koncepcji postanowili znacznie zmienić strukturę dotychczasowej organizacji. Towarzystwa wędkarskie miały utracić swoją osobowość prawną na rzecz Związku i w praktyce stać się ogniwami jego terenowej administracji. O ile umasowienie wędkarstwa mieściło się jakoś w dalekosiężnych planach ZSTW, o tyle pozbawienie towarzystw osobowości prawnej wywołało gwałtowny protest wszystkich pozostałych członków zarządu. Propozycji tych nie zaakceptował również walny zjazd ZSTW, który odbył się 13 lutego 1949 r.
Letni pstrąg (Jacek Gorny)
Lipiec to taki okres, w którym nad rzekami pstrągowymi jest niemal pusto. Letni pstrąg to ryba niełatwo dostępna. Wędkarz musi się zmagać z wieloma przeciwnościami – począwszy od trudnego, mocno porośniętego terenu, a skończywszy na walce z różnymi insektami. Mimo to warto być wtedy nad rzeką. Ryby są wówczas w najlepszej kondycji. Walkę z takimi przeciwnikami w pięknym otoczeniu przyrody nie sposób przecenić. W tym okresie nie wędkuje zbyt wielu nowicjuszy. I bardzo dobrze! To czas prawdziwych pstrągarzy. Obserwując i analizując prognozy pogody, możemy przewidzieć czas podniesienia się jej stanu. To zdecydowanie najlepszy moment na letnie pstrągowanie. Przy wysokiej i trąconej wodzie w okresie, w którym nad rzekami z rybami w kropki nie ma wędkarzy, możemy liczyć na bardzo dobre wynik! Ryby stają się wówczas mniej ostrożne. Ustawiają się na środku rzeki i intensywnie żerują. Jeśli nie mamy szans na wysoką wodę, to trzeba zmienić taktykę i pojawiać się nad rzeką o świcie. W lecie woda w rzekach pstrągowych jest ciepła. Chłodniejsze noce lekko obniżają jej temperaturę, więc ryby żerują o poranku. Mamy wtedy mniej czasu na ich złowienie niż podczas przyborów, ale i tak jest to lepsze niż próby przechytrzenia potokowców w środku upalnego dnia.
Jestem tylko i aż wędkarzem (z Saturninem Jabaji rozmawiał Marcin Wosiek)
Odkąd mój syn skończył 4 lata, jeździł ze mną na ryby. Było pięknie, ale tylko do czasu. Przyszedł taki moment, że obaj czuliśmy, iż mamy problemy ze złowieniem czegokolwiek w normalnej wielkości – szczupaka, sandacza czy okonia. I wtedy zacząłem się interesować, dlaczego nie ma ryb i dlaczego jest aż tyle sieci. Pytałem o to pana Bedyńskiego – prezesa Okręgu Mazowieckiego, a także pana Ziemieckiego – prezesa Zarządu Głównego Polskiego Związku Wędkarskiego. Niestety, bardzo rzadko otrzymywałem odpowiedzi inne niż wymijające. Tak jest do dziś w różnych regionach, że to jest sprawa okręgu, a ja jestem „tylko wędkarzem” i nie powinienem się wtrącać. Tyle że ja pytam, dlaczego ryby są odławiane sieciami w tarle, dlaczego takie ryby są zabijane itd. Takie pytania są bardzo niewygodne dla panów włodarzy naszych okręgów. Bardzo trudno członkowi PZW uzyskać jakąkolwiek sensowną informację na temat brzydkich sprawek działaczy.
No i od tego się zaczęło. Razem ze Zbyszkiem „Mormyszką” Janiszewskim i kilkoma innymi kolegami zorganizowaliśmy pikietę przed siedzibą PZW na ul. Twardej w Warszawie.
A dziś? Wędkarze coraz częściej interesują się tym, co się dzieje w rzekach, jeziorach, dlaczego ten odłów jest tego dnia, dlaczego panowie rybacy siatki akurat tu stawiają i jakie ryby z nich wybierają. Od początku okresu odłowów sieciowych, czyli od momentu tarła najcenniejszych gatunków, aż praktycznie do zimy non stop jeżdżę po całym kraju.
Spis treści
Redakcja łowi
- Wakacyjna Sardynia 6
- Zestaw ze skrętką 14
- Na wielkie sumy 18
Porady ekspertów
- Letni pstrąg 24
- Z zegarkiem w ręku 28
- Feeder dla zabieganych 32
- Inauguracyjne podSUMOWANIE (cz. 2) 36
- Pstrągi z krzaków 40
- Wyjazd w nieznane 44
Od spławika do gruntu
- Leszcz nażarty nie na żarty 58
- Gruba, żółta zanęta 70
Wędkarstwo karpiowe
Inne
- Kształtowanie się towarzystw wędkarskich... Część 4 48
- Okonie z patelni na Trzesiecku 54
- Jestem tylko i aż wędkarzem – wywiad z Saturninem Jabaji 62
- Zawody multimedialne – Manyfik Cup 72
- Zdjęcia Internautów 74
- Polecamy 76
- W następnym numerze m.in. 80
Artykuły sponsorowane