Nie mam co ukrywać: im bliżej końca roku, tym mocniej narasta we mnie wędkarskie ciśnienie. Powodów tego stanu rzeczy jest co najmniej kilka. Wszystkie są ważne i wiążą się z nastaniem chłodnej pory roku.
A zatem (w kolejności chronologicznej) chodzi o to, że:
1) sezon na drapieżniki nizinne wkracza w decydującą fazę; kto się jeszcze nie wyłowił do bólu rąk, ten ma właśnie okazję,
2) sezon łososiowy na Bałtyku, już tuż-tuż; to okres kiepskiej (czytaj: łownej) pogody, co jednak ani mnie, ani Sandaczowego Dziadka nie przeraża,
3) już od stycznia czekają trocie w pomorskich rzekach.
Ten krótki wykaz wędkarskich przyjemności wystarczy do zdecydowanego poprawienia mojego humoru. Sądzę zresztą, że nie tylko mojego.
Pełną chłodu i wilgoci atmosferę postanowiliśmy dziś nieco podgrzać – oczywiście w przenośni. Na pewno posłuży temu obejrzenie filmu, który umieszczono na DVD dołączonym do bieżącego numeru WMH. „Arsenał na drapieżniki”, bo o nim mowa, to „zderzenie” młodości z doświadczeniem, gdzie dwaj wędkarze różniący się wiekiem, ale połączeni wspólną pasją postanowili wystawić się na wiatr, mżawkę, ziąb i temu podobne kaprysy jesiennej aury, aby opowiedzieć Wam o kilku godnych polecenia kombinacjach sprzętowo-przynętowych. Polecam!
Na płycie znalazł się także nasz starszy film („Spławik kontra lekki grunt”), również poświęcony wędkarskiej konfrontacji młodości z doświadczeniem. W sumie jest to motyw przewodni filmów, które proponujemy w tym miesiącu.
A co z artykułami? Zacznę od redakcyjnej gromadki. Michał Krzyżanowski przedstawia swoją receptę na wiatr na jeziorze lub zbiorniku zaporowym, rzecz jasna przy łowieniu na przynęty sztuczne. Marcin Wosiek dzieli się wnioskami z jesiennych zasiadek na liny i inne ryby spokojnego żeru na łowiskach dzikich i specjalnych. Ja zaś postanowiłem obalić kilka solidnie zakorzenionych mitów na temat spinningowego łowienia sandaczy. Będę się cieszył, jeśli napiszecie, co o tym sądzicie.
Wojciech Wiśniewski z Centrum Wędkarstwa Gdańsk zaprasza z kolei na dorsze. Ale nie na te łowione z kutrów, tylko na te, które podchodzą blisko brzegu i można je łowić z małych (jak na morskie standardy) łodzi. Przy okazji Wojtek zwraca uwagę na to, że coś złego dzieje się z bałtyckimi wątłuszami. Co konkretnie? Jest ich coraz mniej i są coraz mniejsze. Warto się nad jego artykułem dobrze zastanowić, bo skoro już nawet w Bałtyku zauważalnie ubywa niegdyś herbowych ryb, to nie jest dobry znak.
Znad morza przenieśmy się teraz nad mazowiecką Wisłę. Marcin Kostera, specjalista od wiślanych zasiadek, zachęca do stosowania słodkości w zanętach na leszcze. O tym, że bremesy to prawdziwe żarłoki i za słodyczami popłyną nawet do... podbieraka, wie chyba każdy, ale jak to wykorzystać z praktyce, to już zupełnie inna sprawa. Warto skorzystać z wiedzy profesjonalisty.
I tym ostatnim zdaniem, dobrze podsumowującym sens istnienia prasy wędkarskiej, dziś się z Wami pożegnam.
Do zobaczenia nad wodą!
Paweł Mirecki
Film premierowy:
Arsenał na drapieżniki
Każdy, kto od czasu do czasu udaje się do sklepu wędkarskiego na zakupy, dobrze wie, o co chodzi. A chodzi o rzecz niebanalną, bo o naoczne przekonanie się, czy wybrane z półki przynęty gumowe są rzeczywiście łowne, a także o sprawdzenie, jak zachowują się z różnymi zbrojeniami i jak je najlepiej poprowadzić. Zadania tego podjęli się Wojtek „Sandaczowy Dziadek” i jego kompan Mateusz, którego znacie z jednej z naszych wcześniejszych produkcji jako wędkarza morskiego. Zobaczycie ich w scenerii niebanalnej, bo na środku wielkiego jeziora, w klimatach zdecydowanie jesiennych. Ziąb, wiatr, bryzgi wody i wielkie przynęty o agresywnych barwach. Co wyjdzie z połączenia młodzieńczych sił Mateusza z niezniszczalną elokwencją i humorem nie do zdarcia Wojtka? Jakie wyniki przyniosły testy różnych konfiguracji sprzętowo-przynętowych? Przekonacie się, oglądając niniejszy film.
Film dodatkowy: Spławik kontra lekki grunt
Jeden z naszych filmów archiwalnych, który jest zapisem wędkarskich zmagań młodego zawodnika Damiana ze starym i doświadczonym wygą – Robertem. Pierwszy łowił na spławik, a drugi na gruntówkę. Warto przypomnieć sobie ten film, w którym obaj wędkarze zaprezentowali wiele ciekawych rozwiązań.
Praktyka na bakier z teorią (Paweł Mirecki)
Współczesne łowienie jeziorowych lub zaporowych sandaczy dalece odbiega od teorii uznawanych przez wielu wędkarzy za niepodważalne. Autor bierze na warsztat polską szkołę łowienia opadowego i wyjaśnia, kiedy najlepiej odejść od jej zaleceń. Na czym ona się opiera, jeśli chodzi o obławianie jesienią wód stojących? W klasycznym ujęciu takie łowienie kojarzy się ze sporymi ciężarami posyłanymi na duże głębokości. Utarło się, i słusznie, że o tej porze roku łowi się sandacze tam, gdzie grupuje się na zimę białoryb będący ich pokarmem. W czym więc problem? W tym że ta zasada nie zawsze działa, bo możliwych kombinacji zachowań ryb i warunków łowienia jest o wiele więcej i wykraczają one poza utarte schematy. A co robić, gdy "nie działa" – podpowiada Paweł Mirecki, redaktor naczelny WMH.
Jesienne dniówki (Michał Krzyżanowski)
Początek i koniec dnia to obowiązkowe pory łowienia. Łowimy krótko, ale intensywnie. Na uczęszczanych przez autora wodach dobre brania, zwłaszcza sandaczy, są już od momentu, gdy niebo ledwie zaczyna jaśnieć.
Panuje poranne zimno to nie wszystko. Pogoda potrafi się przecież zmienić w ciągu dnia. Bywa, że rano jest bezwietrznie lub wieje tylko słabo, a po południu wiatr się nasila. A to jest właśnie kluczowy czynnik, od którego zależy przebieg i sposób wędkowania. Kiedy nie ma wiatru bądź jest on słaby, a fala mała, sięgamy po spinning. Gdy jednak tylko prędkość wiatru przekroczy 3–4 m/s,zdecydowanie lepiej jest wziąć do ręki wędkę trollingową. Co prawda można wtedy spinningować i mieć efekty, ale jest to ciężka orka, wymagająca dużej wprawy i ogromnego wysiłku.
Liny jesienią (Marcin Wosiek)
Gdzie szukać linów? Oczywiście nie ma nic piękniejszego niż łowienie ich tam, gdzie sobie beztrosko cmokają lub bąbelkują, pracowicie ryjąc w dnie. Łowienie „na widzianego” jest proste: podrzucamy rybie przynętę i co najwyżej garstkę robaków luzem. Sama przyjemność i olbrzymie emocje. Gdy nie jesteśmy pewni, że zielonobokie w danym miejscu żerują, wówczas musimy niestety normalnie zanęcić, żeby ryby z bliskiej okolicy (bliskiej, bo liny nie są skłonne do podejmowania długich wędrówek) spłynęły do stworzonej im stołówki, a potem utrzymać je tam przez cały czas zasiadki. Na szczęście liny nie są skłonne do dalekich wędrówek.
Istnieją jednak dwie zupełnie odmienne sytuacje. Pierwsza dotyczy wody o naturalnym rybostanie, a druga łowiska specjalnego, czyli popularnej „komercji”. Obie zostały opisane w niniejszym artykule ze wskazaniem zróżnicowania wynikającego z odmiennych warunków.
Minikulki na makroryby (Paweł Smyk)
Jesienią ryby są już pokłute i nieufne. Wraca temat kulek przynętowych, które cwane cyprinusy zaczynają omijąć szerokim łukiem. Może warto zmniejszyć ich wielkość, by skuteczniej oszukiwać ryby? Czy jednak na małe kulki da się złowić okazałe karpie? Dziś autor dzieli się z Wami swoimi doświadczeniami na temat skuteczności minikulek.
Może najpierw zdefiniujmy pojęcie minikulki. Dla autora jest to przynęta o średnicy nieprzekraczającej 10 mm, przy czym on sam chętnie wybiera również mniejsze – 8-milimetrowe. Tak, tak, 8-milimetrowe! Ledwie „to coś” daje się założyć na włos przyponu i z pewnością nie można powiedzieć, że jest selektywną. Dlaczego zatem warto zdecydować się na jej użycie zamiast zakładać o wiele większe przynęty? Dowiecie się z niniejszego artykułu.
Rzeczne leszcze na słodko (Marcin Kostera)
Te ryby kojarzone z wielkim obżarstwem w rzeczywistości są bardzo wybredne i czasem trudno trafić w ich gusta. Te zmieniają się zależnie od pory roku. Jest jednak jeden wspólny mianownik – słodkości. Choć wszystko, co słodkie, smakuje bremesom. (Nie skreślajmy coraz popularniejszych śmierdziuchów bądź pelletów. Te jednak w starciu ze słodką mieszanką prawie zawsze przegrywają, zwłaszcza w rzece). Wracając do zanęt, nurt niesie bowiem zapach bardzo daleko, wiele metrów poza nasze stanowisko i przyciąga amatorów słodyczy z bardzo daleka. W toku niniejszego artykułu autor skupia się na przygotowaniu zanęty na leszcze oraz na jej dopaleniu słodkościami. Dowiecie się, jak wykonać mieszankę na rzeki (uciąg) oraz kanały i starorzecza.
Trollingowe sandacze (Tomasz Suwalski)
Październik niosący dawkę ochłodzenia zmusza ryby do przemieszczania się w głębsze partie jezior a my możemy zacząć łowić większymi przynętami z nadzieją, na uderzenie solidnej sztuki. Są jednak chwile, gdy z rzutu nie da się złowić niemal nic. Wtedy może pomóc trolling gumą lub woblerem. Oddajemy głos autorowi: „Wersje płytko pracujące starałem się używać w nocy. Sandacze jednak nie zawsze do nich startowały. Sporo brań przyniosły za to średnio nurkujące wabiki. Wybierałem modele mocno pracujące o okoniowatym kształcie. Najfajniej spisywały się jednak wersje głęboko nurkujące. Hałaśliwe, grzechoczące i mocno pracujące wabiki robiły najlepsze wyniki. Stąd wniosek, że sandacze żerowały na ogół dość głęboko i w nietypowych dla siebie miejscach”.
Karpie z naturalnych jezior (Jakub Dłubak)
Miłoszewskie jest głębokie, podobnie sytuacja wygląda na innym jeziorze leżącym w pobliżu Kościerzyny – Wygoninie. Łowiąc w takich wodach, musimy przestawić swoje myślenie i szukać ryb w głębinach. Nawyki i przyzwyczajenia z zaporówek czy stawów lądują w innej szufladzie. Ktoś kto całe życie łowił na płytkich i niedużych zaporówkach, kładąc zestaw na 6 m, czuje się na prawdziwej głębi. Standardem bowiem są dla niego wody płytsze. Tu jest inaczej. Wiadomo, szukanie ryb w najgłębszych dołkach, powiedzmy na 24 m, raczej też mija się z celem. Warto jednak zainteresować się średnią głębokością, czyli 10–14 m. Nawet jeżeli na co dzień uważamy takie głębokości za otchłań, to w kaszubskim jeziorze jest ona normalką. Innymi słowy ryby, które się w nim „wychowały”, przebywają w takich głębinach.
Kuszenie okoni (Krzysztof Kuryło)
We wrześniu i w październiku ryby te najlepiej żerują. Możemy wówczas liczyć na dużą ich aktywność, czyli liczne brania. Z pierwszymi przymrozkami okonie stają się mniej aktywne i schodzą na głębszą wodę, aby przeczekać zimę. Zmieniają się również ich upodobania pokarmowe i zaczynają się żywić m.in. tym, co znajduje się na dnie zbiorników czy rzek. Wróćmy jednak do wczesnej jesieni.
Są jeszcze w Polsce jeziora, w których występuje duża populacja okoni. Co prawda, nie jest ich zbyt wiele, ale przysłowiowe perełki skrywane przez lokalnych wędkarzy co roku darzą pięknymi garbusami. Przyjeżdżamy nad nową wodę. Nie mamy namierzonych najlepszych miejscówek, ale nie chcemy też tracić zbyt dużo czasu. Co więc czynić? O tym przeczytacie w tym właśnie artykule.
Spis treści
Redakcja łowi
- Praktyka na bakier z teorią 6
- Minikulki na makroryby 12
- Liny jesienią 16
- Jesienne dniówki 20
Porady ekspertów
- Złowić rybę nie do złowienia 24
- Jesienne rzeki 28
- Kuszenie okoni 32
- Nowa woda – wachlarz możliwości 36
- Amury i karpie na chleb 40
- Spławik na Jeziorze Rosnowskim 44
- Trollingowe sandacze 48
Od spławika do gruntu
- Rzeczne leszcze na słodko 52
Wędkarstwo karpiowe
- Karpie z naturalnych jezior 56
Wędkarstwo morskie
Za granicą
Inne
- Zdjęcia Internautów 72
- Instrukcja korzystania z systemu WMH VoD 74
- Polecamy 76
- Sumowa pogoda 79
- W następnym numerze m.in. 80
Artykuły sponsorowane
- Lekki spinning Daiwa 43
- Raymarine Axiom, czyli jak „odlecieć” konkurencji... 64